Czy w działalności DHL widać już nadchodzące spowolnienie gospodarcze na świecie?
Oczywiście, że widać. Bo protekcjonizm nie jest dobry dla nikogo. Znamy to z doświadczenia i już wiemy, że dla samego DHL oznacza to konieczność utrzymania jakości naszych usług. Pytanie jednak, gdzie będziemy szukać nowych możliwości rozwoju biznesu i czy ostatecznie je znajdziemy. Świat jest jednak tak skonstruowany, że nawet w trudnych czasach są regiony, gdzie gospodarka i tak się rozwija. I zawsze są branże, które akurat notują wzrost sprzedaży. Najlepszy przykład to e-handel. Tutaj DHL znalazł się w znakomitej sytuacji, bo coraz więcej klientów chce mieć przesyłki dostarczone jak najszybciej. Dotyczy to zwłaszcza odzieży, obuwia, sprzętu sportowego bądź kosmetyków. Pracuję w DHL od 32 lat i przeszedłem przez fazy zarówno wolnego, jak i szybkiego wzrostu gospodarczego. Proszę mi wierzyć, zawsze na świecie jest jakiś wzrost. Nawet w najtrudniejszych czasach.
Dzisiaj oprócz brexitu mamy wojnę handlową USA–Chiny i możliwy konflikt między Europą a USA. To oczywiście ma mniejszy wpływ na gospodarkę w Europie niż brexit. Co mówi panu 32-letnie doświadczenie?
Jestem zwolennikiem globalizacji, bo pozwala się ludziom bogacić. Nasz ranking wskazujący kraje najbardziej uczestniczące w światowej wymianie handlowej pokazuje, jaki jest wpływ na rozwój, kiedy dochodzi do intensywnej wymiany kapitału, towarów, informacji oraz ludzi. I widać, że im bardziej ożywiona jest ta wymiana, tym bardziej społeczeństwo na niej zyskuje. Oczywiście, że protekcjonizm i wojny handlowe rozwój wyhamowują, zwłaszcza kiedy źle się nimi zarządza. A z drugiej strony widać, że umowy handlowe są bardzo korzystne. Wystarczy spojrzeć na to, jak działa ta między UE a Japonią. Na razie Europa z tego powodu ma się całkiem dobrze.
A jak widzi pan swój biznes w Europie: niebo zatłoczone, samoloty opóźnione, na drogach korki, paliwo drożeje. Czy to panu nie przeszkadza?